Nasi rodzice tuż
po dwudziestym roku życia zakładali rodziny, robili dzieci i bawili się na
weselach swoich i swoich przyjaciół, jakby nie mieli świadomości tego jak ważne
decyzje podejmują. Wszystko przychodziło im tak płynnie, było naturalne. Mając po dwadzieścia lat
zakładali pierwsze firmy i żyli pełnią życia dopóki nie zeżarł ich ZUS albo skarbówka.
Ich związki były pełne namiętności młodych ludzi, którzy często nie potrafili
sobie z problemami radzić, ale szli przez to życie wychowując nas. Postanowili
wychować nas tak, byśmy unikali ich błędów.
Tak więc jesteśmy
pokoleniem, które odkłada na później zakładanie i rodzin i firm i w ogóle odpowiedzialności. Od zawsze
wmawia się nam, że edukacja jest najważniejsza i że wszystko inne trzeba
zostawić na później, bo później z wykształceniem jest łatwiejsze. Bo jeśli nie
zdobędziemy dobrego wykształcenia teraz, to później nie mamy na nie szans. Dzisiejsi
dwudziestolatkowie planują zakładać rodziny po trzydziestce.
A co jeśli okaże
się za parę lat, że nasze pokolenie znakomicie opanowało wiedze z zakresu
podręcznikologii, że jesteśmy wspaniałymi inżynierami i znamy po 3 czy 4 języki,
ale ciągle uważamy, że nadal mamy czas? Będziemy
w nieskończoność odkładali śluby i dzieci. Bo jeszcze zdążymy, bo jest czas, bo
najpierw trzeba zadbać o finanse, żeby dziecku móc coś zapewnić. Wychowane na
niezależne kobiety, nie będą chciały tracić jej na poczet pieluch i gotowania
obiadów, a powrót do pracy po macierzyńskim jest zazwyczaj niemożliwy. Zresztą
przygotowane zostały do bycia pracownikami, nie żonami i matkami. A co z
mężczyznami, którzy robią kariery i mogą mieć wiele partnerek a pieniądze
wydawać tylko na siebie i swoje zachcianki. Nowe auta, egzotyczne podróże i
jeszcze bardziej egzotyczne dziewczyny.
Co jeśli
zostaliśmy wychowani na karierowiczów i założenie rodziny, przezwyciężanie
problemów i miłość, są dla nas o wiele trudniejsze niż inżynieria biomedyczna
dla naszych rodziców. Jakie dzieci i czy w ogóle wychowamy ?
ja tak wlasnie mysle i mysle i nie moge wymyslec co lepsze :) czy lepiej dziecko za mlodu i kariera pozniej czy na odwrot? bo jak widze, ze kolezanka w moim wieku (24 lata) ma juz 7-letnia coreczke to jeszcze dziesiec lat i dziecko samodzielne, a mama 35 latka moze zyc pelnia zycia :D a ja, jak w koncu w wieku 30 lat sie zdecyduje to do piecdziesiatki bd odpowiedzialna za dziecko..
OdpowiedzUsuńAnia, http://pandaoverseas.com/
No właśnie, też się nad tym zastanawiam. Myślę, że młode matki wychowują odważniejsze dzieci, takie ciekawe świata bo nie są tak bardzo przewrażliwione na ich punkcie, nie chodzą za nimi mówiąc nie rusz, nie dotykaj, uważaj. Z drugiej strony często same jeszcze nie dorosły do roli rodzica, są zbyt wymagające i prześcigają się w tym które dziecko jest lepsze, które pierwsze załatwia się na nocniku, które przesypia całą noc bo mentalnie są jeszcze na etapie konkurowania z koleżankami z liceum we wszystkim..
OdpowiedzUsuńDobrze napisane. Moha babcia w wieku 19 lat wyszła za mąż a ja mam 21 i nic :/
OdpowiedzUsuńSpołeczeństwo zmienia sie. Teraz dziewczyny w wieku 17 lat rodzą dzieci bez ślubu a kiedys to było nie do pomyślenia
Czasy drastycznie sie zmieniły. Niekoniecznie na lepsze:/
OdpowiedzUsuńnakrancumarzen.blogspot.com
Niestety nasze pokolenie to często wieczne dzieciaczki swoich rodziców nastawione na nieustanną zabawę i melanż, preferując przy tym ślepy wyścig szczurów. Podziwiam naszych dziadków i rodziców, którzy mieli już w pewnym wieku dojrzałość emocjonalną i potrafili podejmować dorosłe decyzje
OdpowiedzUsuńUważam, że lepiej mieć chociaż pracę, aby te dzieci wychować i zapewnić im warunki. Samą miłością człowiek nie wyżyje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://fit-healthylife.blogspot.com